Niesamowicie mroczny i niestety prawdziwy film. Największe jego atuty to zdecydowanie
atmosfera i aktorstwo. O scenariuszu i reżyserii chyba nie muszę wspominać - światowa
klasa. Bezdyskusyjna klasyka kina, choć przy dzisiejszych czasach trudna w odbiorze jeżeli
chodzi o formę. 9/10.
absolutnie sie zgadzam, juz od napisów początkowych muzyka przyprawia o gęsią skórke a później to już w ogóle jazda na maxa :D Ogólnie myśle że ten film podobnie jak "Harakiri" i "Bunt" Kobayashiego powinno sie oglądac po ciemku i z słuchawkami w uszach, wtedy można sie jeszcze bardziej "zanurzyć" w ten niesamowity, ciężki klimat...
noi fakt, w dzisiejszych czasach takie obrazy wszystkim sie raczej nie spodobają, a może to i lepiej ;)
Przy dzisiejszych czasach? Mnie się nie podobało. Znacznie łatwiejsze w odbiorze niż oryginał jeśli chodzi o scenariusz, a aktorstwo, szczególnie główna rola, po prostu żenujące. Te niekończące się wrzaski, sztuczny śmiech i scena śmierci - gdyby pojawiła się w jakimś współczesnym, amerykańskim filmie byłaby powszechnie wyśmiana. Ale to Kurosawa. Rozumiem, że to japońska kultura, ale jako adaptacja Makbeta wypada to blado jak dla mnie, a jako przedstawienie japońskiej kultury zbyt ubogo (i zbyt europejsko). Duży plus za sceny ze złym duchem, to mnie poruszyło.
Chyba nie bierzesz pod uwagę ram czasowych powstania tego dzieła i rozbieżności pomiędzy kulturą europejską i wschodnią w kwestii teatru i sposobu ekranizacji dzieł, nie tylko dramatów.
Właśnie biorę. Oczywiście na teatrze japońskim się nie znam. Prawdopodobnie w swoim fachu ci aktorzy są najlepsi, w takim wypadku całą ich kulturę dramatyczną musiałbym uznać za zmanierowaną. Pewnie trochę tak jest. A jeśli chodzi o czas - arcydzieła jak wiadomo są ponadczasowe.
Oj tam, cały film tak jak aktorstwo jest wyważone. Dzięki tej manierze japońskiej dialogi i sama gra mimiką przekazują potężne dawki wyrazu przy minimalizmie scenariusza. Zwróc uwagę na to, że Kurosawa opowiada przede wszystkim obrazem i dźwiękami. Niesamowicie mnie to wciągnęło, ale rozumiem oczywiście, że to może się nie podobac w tych czasach, kiedy kino amerykańskie narzuciło pewnego rodzaju standardy, których nie powinno się łamac w trosce o jasnośc odbioru i zrozumienie filmu ;)
Internet. W ogóle się nie odniosłem do sposobu opowiadania. A strojenie min nie ma dla mnie żadnego wyrazu. Główny bohater jest zwyczajnie śmieszny. No ale to moje zdanie i tyle.
Dokładnie. Kurosawa to przede wszystkim gra barw i zabawa dźwiękiem, oraz gra aktorska ciałem, często ociera się ona o mimodram, minimum środków by moc przekazu była silniejsza i nie każdy to jest w stanie poczuć - na szczęście. Można powiedzieć że jesteś wyjątkowy pod tym względem, bo Kurosawa bardzo subtelnie gra emocjami, i tak jak piszesz trzeba się troszeczkę otworzyć na kulturę Japonii, i nie jak kolega kóry Ci odpowiadał odnieść się do części środków wyrazu pozostawiając sobie inne, bo inaczej 90% filmów Kurosawy staną się nudnymi (specjalnie stosowane pauzy, mimodram), wynaturzone (teatralne, niekomercyjne), i przeinterpretowane (ckliwe, albo brutalne bez żadnej krwi, pozostawiające widzowi za dużo lub zbyt mało pola do interpretacji) cztero-gwiazdkowe produkcje. U Kurosawy, tak jak u Jarmusha czy Bergmana jest to niepowtarzalny uzależniający wręcz klimat filmu - i powiem to brutalnie, ale prości ludzie nie są w stanie się nawet otrzeć o zrozumienie i wejście w takie filmy.
Zgadzam się. Generalnie aby zrozumieć filmy japońskie zwłaszcza te historyczne trzeba trochę poczytać o kulturze i historii tego kraju. Zresztą ... tak jest chyba z każdym historycznym filmem, który nie jest rodzimym, zwłaszcza gdy może być produkcji bardzo odległej geograficznie. Dla wielu trudne może być też w odbiorze choćby elementy nawiązujące do teatru no: gra aktorska, muzyka, stylizacje aktorów.